Wednesday, 7 November 2012

Lost inTranslation

The first Polish-English Workshop in Glasgow took place on Saturday the 22nd of September. We worked on 'Lost in Translation' by prof. Lera Boroditsky.
22 września 2012 odbyły się w Glasgow pierwsze warsztaty polsko-angielskie dla młodzieży. Pracowaliśmy na artykule prof. Lery Boroditsky pt. "Zagubione w tłumaczeniu".
.................................................................................
On today’s lesson we learned about how different languages affect the way people think. E.g. in Russia, people have more words for different shades of blue which allows them to visually discriminate shades of blue.
We also learned that some languages have fewer words than others. For example: Some indigenous tribes say north, south, east & west instead of left and right (<- & ->). That makes them have better spatial orientation and instead of saying ‘there’s an ant on your left leg,’ they would say ‘there’s an ant on your south-west leg’. Another example would be that the Piraha don’t use numbers (1, 2, 3 etc.), but instead they use terms like: few, some, a bit, not much & a couple. That makes them not know their exact age or the exact date.
Apart from that we learned that Spanish and Japanese speakers couldn’t remember the agents of accidental events as well as English speakers could, because in Spanish and Japanese, the agent is dropped. E.g. ‘The car crashed,’ instead of, ‘Arnold crashed the car.’
(by Dominik & Tymek)

 
Na zajęciach uczyliśmy się jak tłumaczyć z angielskiego na polski. Nie było łatwo. Trochę też pisaliśmy o sobie i o innych uczestnikach warsztatów. Pisanie o sobie i o innych było moją ulubioną częścią warsztatów.
 
(Zuzia)
 
.............................................................................
 
Below are our works inspired by the article.
 
A tutaj są nasze prace inspirowane artykułem:
 
Świat bez liczb / World without numbers
 
W sobotę na warsztatach u pani Marzanny poznaliśmy plemię Piraha. Plemię to nie zna liczb, miar czasu, nie mają nazw kolorów, nie umieją pisać i prawie nic nie wiedzą o swojej historii. Ponad 25 lat temu profesor Everett postanowił nauczyć plemię liczb, ale nie powiodło się. Znalazł się w świecie, w którym ludzie zamiast słów wydają pomruki i gwizdy. Ich język był bardzo trudny do odszyfrowania. Po pewnym czasie spędzonym z nimi i dzięki podsłuchiwaniu ich rozmów profesor zaczął rozumieć ich mowę. Doznał szoku, gdy odkrył, że tamtejsi wojownicy planują na niego zamach. Kiedy poznał plany wojowników,  zamknął ich całą broń i zabarykadował w domu swoją rodzinę. Plemię Piraha było bardzo zdziwione, że profesor rozgryzł ich plany i język. Piraha odtąd nabrali do niego szacunku. Ta historia jest dla mnie bardzo zaskakująca i byłem bardzo zdziwiony, że ktoś może nie używać w swoim języku liczb. Plemię Piraha nie dość, że nie używa liczb, to nie jest w stanie ich pojąć.
(Wiktor)
.........
Wyobrażacie sobie świat bez liczb? Nie? Wiec opowiem wam historię o ludziach, którzy nie używają żadnych liczb. Oto tamten kraj nazywał sie Piraha. Nie używano tam liczb. Może czasem sie zdarzyło im[1] powiedzieć jakąś liczbę, to nie zbrodnia, ale próbowali jak najczęściej omijać liczby. Jak ktoś się spytał ile masz lat? Oni by odpowiedzieli albo „mniej niż ty”, „więcej niż ty”, „niewiele” i tak dalej i tak dalej. Więc zaprosiliśmy gościa z ludu Piraha. Zrobimy z nim mały wywiad:
Prowadzący: Dzień dobry.
Pan z ludu Piraha: dziendobry[2]
Prowadzący: Proszę pana, zastanawialiśmy się jak się żyje bez liczb.
Pan z Piraha: no dobrze nam sie wiedzie, a życie bez liczb jest jak każde inne życie, tylko że bez liczb.
Prowadzący: Ciekawa odpowiedź. Może pan nam jeszcze cos powiedzieć o sobie?
Pan z Piraha: Owszem. Nazywam sie Piotr[3] i jestem sławnym pisarzem mam trójkę dzieci i szczęśliwe życie.
Prowadzący: a jak sie nazywają twoje dzieci?
Piotr: Amelka, Michał i Ewelina.
Prowadzący: Bardzo ładne imiona. Mam jeszcze kilka pytań. Ile ma pan lat?
Piotr: Jestem wiele starszy od ciebie.
Prowadzący: Może pan to bardziej określić, na przykład używając liczb?
Piotr: Raczej nie chcę.
Prowadzący: Ja mam 27, a wiele więcej mi nic nie mówi. Proszę.
Piotr: No dobrze, mam 43 lata.
Prowadzący: No i co? Było trudno?
Piotr: No nie, ale nasza religia mówi, że nie powinniśmy używać liczb.
Prowadzący; Mhm......No dobrze, to chyba juz wszystko na dziś. Do widzenia Piotrze. *Piotr wychodzi*
Prowadzący: Dziękuję, to wszystko na dzisiaj, w następny czwartek o 18:30 zapraszamy na innom część tej opowieści. Następnym razem będzie o ludziach z Pormpuraw, którzy nie mają ani prawa ani lewa. Chcecie wiedzieć, co mówią zamiast „w prawo” i „w lewo”? To zapraszamy na nasz program! Dobranoc!
(Zuzia)

[1] Zdarzyło im się – taka powinna być kolejność słów.
[2] Dzień dobry! – oddzielnie.
[3] Może dasz mu jakieś inne imię, bardziej egzotyczne. I dalej wspomina on, że ma trójkę dzieci – to liczba…
.........
Szedłem sobie leśną ścieżką i nagle natknąłem się na małego chłopca.
-Kim jesteś? - zapytałem
-Jestem chłopcem z ludu Piraha...- odpowiedział.- A kim ty jesteś?
-Jestem Maciek, z Polski... Ile masz lat?
-Mniej niż mój ojciec. - odpowiedział. – Chodź, zabiorę cię do wioski.
-A jak daleko jest ta wioska?
-Niewiele metrów stąd.
-A mógłbyś mi powiedzieć dokładnie?
-O co ci chodzi?- zapytał.
-No wiesz, pięćdziesiąt, sto metrów stąd...
-Pięćdziesiąt? Sto? Co to „pięćdziesiąt” i „sto”?
Nagle przypomniałem sobie lekcję o tłumaczeniach i pomyślałem sobie: No tak. Przecież w języku Piraha nie ma liczb.
-Nie, nic. - powiedziałem szybko -Zaprowadź mnie do twej wioski.
Szliśmy tak około 10-15 minut i nagle zobaczyłem dym. Coś się pali - pomyślałem.
-Czemu idziemy w stronę pożaru?- zapytałem.
-To nie pożar, lecz dym unoszący się z kominów w wiosce.
-A ile domów jest w waszej wiosce?
-Kilka, mniej niż mam włosów na głowie, ale więcej niż liczba włosów mojego ojca. On jest łysy - odpowiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłem uśmiech.
Po kilku minutach, jak doszliśmy do wioski, wskoczyła na mnie jakaś pomarańczowa żaba. A wtedy usłyszałem jakby głos mojej mamy mówiącej:
-Wstawaj do szkoły! – i nagle pojawiłem się w moim łóżku. Okazało się, że to był tylko sen.
 
(Dominik)

...........

Pewnego razu kiedy wybrałem się do Australii, by poznać wioskę, w której nie używa się określeń „w lewo” i „w prawo” lecz zamiast używa się czterech kierunków świata - północ, południe, wschód i zachód. Kiedy dojechałem do wioski mieszkańcy spytali się mnie skąd przybywam, a ja odpowiedziałem, że przybywam z dalekiej krainy na północnym wchodzie. Byli zdziwieni, że odpowiedziałem poprawnie, a nie tak jak zwykli turyści. Chyba ich to ucieszyło, bo od razu sie uśmiechnęli.

Zaraz potem była wielka impreza (nie taka jak u nas), od razu po imprezie poszedłem spać, gdyż byłem bardzo zmęczony podróżą, i nawet jeśli łoże było zrobione z bambusa i liści, szybko zasnąłem.

Na następny dzień wszystko mnie bolało, ale i tak poszedłem z porpuriankowiczami na polowanie, bo bardzo chciałem zobaczyć las deszczowy, obok którego była położona wioska. Po paru godzinach złapaliśmy jakiegoś dzikiego ptaka, tapira oraz antylopę. Kiedy wracaliśmy do wioski zauważyłem, że jaden z łowców ma na plecach wielkiego czarnego żuka, więc krzyknąłem ze na plecach na zachodnim barku ma czarnego żuka. On powoli obrócił głowę w stronę zachodu i popatrzył na swój bark i bez strachu, powoli podniósł rękę i szybkim ruchem zrzucił go z siebie, obrócił się w moją stronę i kiwnął głową na znak wdzięczności.

Na obiad zjedliśmy antylopę, którą złapaliśmy, oraz ptaka na deser. Mięso ptaka smakowało słodko i rozpływało się w ustach, a mięso antylopy było trochę jak krowy. Po obiedzie wódz powiedział mi, że przynoszę im szczęście i zaśmiałem sie głośno, a on wraz ze mną. Na kolację zjedliśmy tapira, który smakował (nie wiem dlaczego) trochę jak kurczak. Wieczorem przyjechali po mnie ludzie, by zabrać mnie na lotnisko, z którego polecę na główne lotnisko, a stamtąd do Polski. Chyba nigdy nie zapomnę tej podróży, gdyż nauczyłem sie wiele... 
(Tymek)

Tak się to pisze: stąd, stamtąd, gdyż, poszedłem, liści, zauważyć, głową, nie wiem.

No comments:

Post a Comment