Saturday, 30 November 2013

Matka Teresa

Przedstawiamy pracę Kuby, który wykorzystał tu wiele źródeł.

Matka Teresa – Jej wielki sukces
 
Matka Teresa (urodzona pod imieniem Anjezë Gonxha Bojaxhiu), urodziła się w mieście Skopje w Macedonii, w 1910 roku. Była Wielką Misjonarką i Religijną Humanitarystką. Jest jedną osób, które osiągnęły wielki sukces. Już w młodym wieku, mając dwanaście lat, usłyszała głos Boga, i postanowiła poświęcić Mu swe życie. Została misjonarką, w bardzo młodym wieku mając osiemnaście lat, dołączając do grupy sióstr zwanej Siostry Loreto, która była założona w Irlandii. Tam uczyła  się być misjonarką. Rok później pojechała do Kalkuty w Indiach, aby stworzyć grupę sióstr zwaną Misjonarki Dobroczynności.
 
Sukcesy
 
Gdy była w Indiach, zaczęła swoją misjonarską pracę z paroma rupiami i kostką mydła. Jakiś mężczyzna zapytał się jej czy ma coś do jedzenia, więc dała mu garstkę ryżu. Następnego dnia mężczyzna umarł. Pomyślała więc sobie, że naprawdę trzeba działać w Kalkucie i została tam wiele lat, gdzie niosła pomoc wraz z innymi misjonarkami, których było coraz więcej i więcej. W ten sposób pomogły bardzo dużej liczbie dzieci i dorosłych. W tym biednym, chorym, cierpiącycm i umierającym ludziom, pomagając najpierw w Kalkucie, a potem na całym świecie. Według mnie
to jest bardzo wzruszające, że ona była bardzo łagodna wobec dzieci, często je przytulała, brała umierających do hospicjum, pomagała i leczyła takie dzieci, które cierpiały okropnie z powodu jakiejś choroby lub były bezdomne albo nie miały rodziców. Te dzieci, które ją widziały, na pewno zapamiętają to na resztę swojego życia, szczególnie jeśli udało jej się im pomóc. Jeśli ja bym ją zobaczył to bym bardzo serdecznie podziękował jej za to, że była dobra dla ludzi.
 
W latach tysiąc dziewięćset sześćdziesiątych, dzięki Matce Teresie udało się sfinansować bardzo dużo szpitali, domów dziecka, szkół i schronisk dla trędowatych. W szpitalach była pielęgniarką a w szkołach dyrektorem. W szkołach bardzo dobrze kształciła dzieci, które wcześniej nie chodziły do szkoły, bo były bardzo biedne. W tej dekadzie, Matka Teresa zaczęła być bardzo rozpoznawalna.
Główne nagrody
 
Za jej wybitną pracę, pomoc i wielkie czyny, otrzymała m.in. Nagrodę Ramona Magsaysaya (1962), Nagrodę Templetona (1973), Prezydencki Medal Wolności (1985), i najważniejszą ze wszystkich, Pokojową Nagrodę Nobla (1979).
 
Ostatnie lata jej życia
 
W 1983 roku, w czasie wizyty Jana Pawła drugiego, doznała ataku serca. Przez resztę jej życia ataki serca się jej powtarzały. W 1997 roku doznała ostatniego ataku serca, w miejscu gdzie spędziła większość jej życia misyjnego w Kalkucie w Indiach. Do dzisiejszego dnia, Jej grobowiec pozostaje celem wielu pielgrzymek i modlitwy dla tysięcy ludzi z całego świata. Jej grupa Misjonarek Dobroczynności po jej śmierci prowadziła już 610 misji w 123 krajach. I to jest naprawdę zdumiewające. W 1999 roku w ankiecie przeprowadzonej w USA, Matka Teresa została uznana za najbardziej podziwianą osobę dwudziestego wieku. Swoimi czynami odmieniła świat.
 

Thursday, 21 November 2013

Znajdź różnice...


 
Moja stara piła leży teraz w piwnicy.
Moja stara piła, leży teraz w piwnicy.

Monday, 18 November 2013

Harry Styles


Zuzia uwielbia Harrego Stylesa i postanowiła go opisać jako przykład osoby, która osiągnęła sukces.


 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
Większość z nas ma jakieś marzenia, plany lub coś, co chcemy osiągnąć. Każdy widzi sukces inaczej. Ja zaś myślę, że sukces to jest wtedy, kiedy ktoś spełni swoje marzenie lub osiągnie wyznaczony sobie cel.

Według mnie osoba, która osiągnęła sukces to Harry Styles. Urodził się on pierwszego lutego w Anglii i jak miał siedem lat jego rodzice się rozwiedli. Umie on grać na kazoo i na gitarze. Podobno jest żartownisiem grupy, jest delikatny, miły i wytrwały. Słucha muzyki pop i rock i jego hobby to śpiewanie, surfing i granie na gitarze. Lubi kolor pomarańczowy, niebieski i czerwono różowawy. Jego ojczym był bardzo blisko Harrego i jego mamy i to on dał Harremu pomysł, żeby zacząć śpiewać. Kiedy Harry skończył piętnaście lat zaczął śpiewać i rok później wraz ze swoimi trzema najlepszymi przyjaciółmi stworzył grupę White Eskimo. W końcu, 11 kwietnia 2010 roku, Harry poszedł na przesłuchanie do X-factora. Zaśpiewał piosenkę Stevie Wondera ‘Isn’t She Lovely’, i przeszedł dalej. Niestety odpadł w bootcampie razem z czteroma innymi chłopcami: Niall Horanem, Zayn Malikiem, Louis Tomlinsonem i Liam Payneem. Na szczęście Nicole Scherzinger (gościnny juror) wymyśliła, żeby tych pięciu chłopców połączyć w jeden zespół – One Direction. Wtedy rozpadł się zespół White Eskimo, ale, szczerze, to mi to nie przeszkadza.

 Na początku mieli się nazywać Status Single, ale Harry wpadł na pomysł, żeby nazwać grupę One Direction. Harry jest najmłodszy z chłopców, ale widocznie mu to nie przeszkadza. Cieszę się za niego i obym go poznała.

Teraz śpiewa w największym boysbandzie na świecie i jak już mówiłam pobili Beatlesów w tamtym roku (sprawdziłam :D). Niedawno, pierwszego czerwca, mama Harrego, Anne Cox, wzięła ślub z Robin Twistem, który teraz jest ojczymem Harre’go.

Według mnie mój kochany ^-^ Harry Styles to osoba, która odniosła sukces.

Monday, 11 November 2013

Wałęsa: Człowiek z nadziei

A tutaj wnikliwa i interesująca praca Dominika!


Wałęsa: Człowiek z nadziei

Lech Wałęsa to, urodzony 29 września 1943 roku w Popowie, polski polityk, współzałożyciel oraz pierwszy przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność.” W latach 1990 do 1995 był prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej, oraz laureatem pokojowej nagrody Nobla w 1983 roku. Postanowiłem o nim napisać, ponieważ jest znany nie tylko w Polsce, ale również za granicą, oraz dlatego, że ostatnio oglądałem film zatytułowany tak jak to wypracowanie.

Lech Wałęsa w czasach komunistycznych pracował w Stoczni Gdańskiej im. Lenina jako elektryk okrętowy. W grudniu roku 1970 był jednym z przywódców strajku w swoim zakładzie pracy. W filmie reżyser pokazał, że Wałęsa był przeciw temu strajkowi, ale bronił kolegów z pracy przed milicją. Miesiąc później został społecznym inspektorem pracy. W roku 1976 został wyrzucony z zakładu po dziesięciu latach nienagannej pracy za publiczną krytykę rządowych organizacji związkowych. W roku 1980, pomimo że był wcześniej wyrzucony ze stoczni, przeskoczył mur zakładu i przyłączył się do strajku. Protest zakończył się ugodą władz i strajkujących, między innymi w sprawie podwyższenia pensji, postawienia tablicy upamiętniającej ofiary z grudnia 1970, oraz przywrócenia zwolnionych pracowników z powrotem do stoczni. Kiedy chciano już zakończyć strajk w stoczni, inne zakłady pracy, w geście solidarności, zaczęły się do nich przyłączać. Wałęsa ogłosił wtedy wieczorem strajk solidarnościowy, a następnego dnia został przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Został również przywrócony do pracy w stoczni, i we wrześniu tego samego roku został przywódcą wielkiego ruchu społecznego NSZZ „Solidarność”.

Kiedy ten elektryk stoczniowy otrzymał pokojową nagrodę Nobla, nie mógł jej odebrać osobiście. Nie mógł wyjechać z kraju, gdyż władze komunistyczne nie chciały mu wydać paszportu. Po to wyróżnienie wysłał więc swoją żonę, Danutę, oraz trzynastoletniego syna, Bogusława. W grudniu 1990 został wybrany na prezydenta Polski.

Opisuję go, jako człowieka sukcesu, ponieważ zaczął jako elektryk okrętowy a skończył jako prezydent Polski. Wiedział, że to, co musi osiągnąć nie będzie łatwe, ale się nie poddał, a jego przyjaciele go cały czas wspierali. Według mnie to świetny przykład tego, że jak się czegoś chce, to z odrobiną wysiłku i czasu się to osiągnie. On osiągnął wiele, bo przyczynił się do rozpadu bloku komunistycznego. Również, wielu ludzi zaczęłoby rezygnować po jakimś czasie, bo by się bali o swoich bliskich (Lecha Wałęsę zamknęli kilka razy w więzieniu, oraz nie miał środków do życia) lub by im się po prostu nie chciało. Lecz nie Wałęsa. On jak coś zaczął, to musiał to skończyć. Jak mu coś nie wyszło to próbował to naprawić, a jak się nie dało naprawić, to zaczynał od nowa, i miał nadzieję, że tym razem mu się uda. Ale miał też wielki talent przywódczy, umiał zapanować nad ludźmi i nie bał się tego wykorzystać. Moim zdaniem, ważne jest, aby każdy umiał odkryć oraz wykorzystywać swoje talenty, a wtedy będzie na dobrej drodze do osiągnięcia sukcesu. Oczywiście, ważna jest również ciężka praca, poświęcony czas i zainteresowanie.
 
 

Monday, 28 October 2013

Sukces

Pierwsze warsztaty w tym roku akademickim odbyły się 5 października. Zastanawialiśmy się nad czynnikami, które prowadzą do osiągnięcia sukcesu. Nasze rozważania porównaliśmy z wnioskami, do których doszedł badacz sukcesu, Richard St. John. Oto jego krótkie wystąpienie na konferencji TED:



W ciągu najbliższych tygodni będziemy publikować tutaj prace uczestników warsztatów dwujęzycznych. Będą one traktować o ludziach, którzy odnieśli sukces, a może i o takich, którym z różnych powodów się nie udało...

Jako pierwszą przedstawiamy pracę Agnieszki:


„Sprzedaj lodówkę i jedź!”


„(On) też kiedyś czytał książki podróżnicze i marzył o dalekich lądach. Pewnego dnia wstał z fotela, zarzucił sobie na plecy lodówkę i poszedł na pobliski bazar. Wkrótce potem wrócił, wytarł kurz w pustym miejscu po lodówce i zaczął pakować plecak. Głęboko w kieszeni miał mały zwitek pieniędzy i świeżą rezerwację na samolot. Tak to się wszystko zaczęło”.

Urodzony w  roku 1964, wychowany w komunistycznej Polsce, pochodzący z niezamożnej rodziny i posiadający tylko jedno płuco. Nie brzmi zbyt imponująco, prawda? Nie pozwólmy jednak, by pozory nas zmyliły. Wojciech Cejrowski podróżował dotychczas po blisko sześćdziesięciu krajach, odwiedził sześć kontynentów. Pokonał tak niedostępne tereny jak bagnistą puszczę Darien, na granicy Kolumbii i Panamy i dotarł do osad plemienia Wai Wai na pograniczu Gujany i Brazylii. Jest podróżnikiem, fotografem, dziennikarzem, satyrykiem, autorem książek i publikacji oraz socjologiem. Od dziecka marzył o dalekich podróżach i poznawaniu świata. Innymi słowy, Cejrowski nie jest człowiekiem, który zmarnował życie gdybając i tonąc w otchłani żalu, z powodu niewykorzystanych okazji, braku środków, zdolności, itp. Cejrowskiego można określić mianem człowieka, który stworzył sobie sprzyjające okoliczności, nie bał się marzyć i podążać za głosem serca. Człowieka, który odniósł sukces.

W jednej ze swoich książek Cejrowski wyjawia, że jego fantazje związane z dalekimi podróżami nie zostały zlekceważone lub wyśmiane w młodym wieku, jak to się, niestety, często zdarza. Na jego drodze znalazła się Babcia Władysława, z którą potrafił spędzać całe godziny, bawiąc się w „safari” i zdradzając jej najskrytsze pragnienia. „Nigdy nie prychnęła lekceważeniem, gdy jako dziecko snułem niestworzone plany. Babcia raczej zachęcała do czegoś niestworzonego, nieosiągalnego. Delikatnie ciągnęła za język. Prowokowała wyobraźnię do coraz szybszej galopady”. Można śmiało nazwać ją motorem motywacyjnym, który zmusił Wojciecha do działania i nauczył wierzyć w niemożliwe.

Wbrew temu co Cejrowski mówi o sobie, na pewno nie jest on leniem.  Bardzo mu kiedyś zależało, aby dostać stanowisko w pewnej Amerykańskiej firmie, która wysyłała swoich pracowników do krajów latynoamerykańskich, aby robili zdjęcia odległych archeologicznych placówek lub indiańskich plemion. Zdawał sobie jednak sprawę, z iloma ochotnikami będzie rywalizować o taką pozycję. Musiał się wybić z tłumu, wykazać się w jakiś sposób. Wybrał skuteczną, aczkolwiek dość ryzykowną strategię: jeździł tam, dokąd nikt nie chciał jechać. Kiedy w Salwadorze trwała wojna, Cejrowski wybrał się tam, aby fotografować ruiny. Nie minęło wiele czasu po trzęsieniu ziemi w Meksyku, a on już tam był. Nie żałował wakacji, które często spędzał zarabiając na podróże. Przeciwnie. Jest bardzo wdzięczny rodzicom, którzy zachęcili go, aby już od szesnastego roku życia zaczął zarabiać na siebie i stał się bardziej samodzielny. Na Boże Narodzenie wiązał ludziom choinki sznurkiem na bazarze, zbierał szkło, handlował (nielegalnie) dolarami, pracował na czarno za granicą, organizował dyskoteki, filmował wesela i komunie. Słowem, żadnej pracy się nie bał. Wyruszanie samodzielnie, bez sponsorów, bez pożyczek, na drugi koniec świata, Cejrowski zawdzięcza  wyłącznie sobie samemu i swojej ciężkiej pracy.

Czy podróżowanie można ćwiczyć? Czy można stać się w tym dobrym? Wychodzi na to, że tak! WC wzorował się szkoleniami, które przechodzili żołnierze amerykańskich jednostek specjalnych. Byli oni zrzucani pojedynczo w nieznanym miejscu, bez dokumentów, pieniędzy, jedzenia, mapy, środków łączności, słowem, bez czegokolwiek poza tym co mieli na sobie i wojskowym nożem. Postawione przed nimi zadanie brzmiało następująco: nie wolno wam dać się złapać w obcym kraju i, mimo braku pieniędzy, macie bezpiecznie wrócić do domu. Wiele razy Cejrowski wyjeżdżał z Polski Ludowej bez grosza, mając przy sobie zaledwie pięć kilogramów rzeczy osobistych, i  w ten sposób spędzał kilka miesięcy w egzotycznym kraju. Był to rodzaj wyzwania, które sam sobie stawiał.

Podróżując, Cejrowski często napotyka na swojej drodze przeszkody, które wydają się nie do pokonania, i przeżywa rzeczy, po których większość ludzi nie wyjechałaby już nigdy dobrowolnie za granicę. Samo dotarcie do wioski Indian wymaga nie lada samozaparcia; „Najpierw dwa tygodnie łodzią w górę jakiejś małej rzeki, a następnie kilka dni piechotą. Trzeba mieć indiańskiego przewodnika, który zna kilka indiańskich języków, umie polować i ma u swoich pobratymców na tyle duży autorytet, by wprowadzić mnie bezpiecznie do wioski, a potem... bezpiecznie wyprowadzić”. Branża (jeżeli można to tak nazwać), w której obraca się Cejrowski wymaga ogromnej motywacji, cierpliwości i wytrwałości psychicznej. Cejrowski nie omieszkał przyznać, że jemu, wytrawnemu, doświadczonemu podróżnikowi z dwudziestoma trzema latami treningu, udaje się tylko jedna wyprawa na trzy, cztery... Cechuje go również nieustępliwość i niezłomna wiara, że wszystko jakoś się ułoży. Wyśmienitym przykładem jest bardzo niebezpieczna sytuacja, w której znalazł się pewnego razu w Gwatemali. Niechcący natknął się na wioskę, którą właśnie zaatakowała i przejęła bezwzględna guerrilla. Zanim się zorientował co się dzieje, klęczał już na ziemi z lufą  karabinu wbijającą mu się w szyję. Myślał, że już po nim. Pewna śmierć. Cudem, bo inaczej nie można tego nazwać, udało mu się jednak wyjść z tej sytuacji bez szwanku. W dzikim sercu amazońskich lasów, na pustyniach, Cejrowski spojrzał śmierci w oczy wiele razy, ale te przeżycia nie wydają się zniechęcać lub ograniczać go. Wręcz przeciwnie.

Podróżnik WC podarował ludziom bardzo wiele. Poprzez dzielenie się swoimi niesamowitymi opowieściami, pokazując świat z zupełnie innej, nieznanej nam perspektywy, zapoznając nas z obyczajami wyginających plemion i urzekając egzotycznymi zdjęciami. Niecodziennym przykładem służby społeczeństwu niesionej przez Cejrowskiego jest jego pierwsza wyprawa do Meksyku. Dotarł na miejsce bez pieniędzy i znajomości. Pierwszą noc spędził w ‘noclegowni’, gdzie znalazł podobnych do siebie bezdomnych przybyszów. Wzbudził  zainteresowanie, będąc jedynym białym i zrobił z tego użytek; opowiadając im o świecie, o Polsce, wzbudził w nich szacunek i zaufanie, do tego stopnia, że następnego dnia pomogli mu znaleźć pracę. Zapoznali go z wieloma niezbędnymi informacjami, które pozwoliły mu przeżyć i zarobić z napiwków tyle pieniędzy, że po tygodniu mógł wyruszyć w dalszą drogę.  Innym razem, jadąc autostopem przez wiejską okolicę w Ameryce Łacińskiej, zauważył rodzinę ręcznie siejącą kukurydzę. Bardzo go ten widok poruszył, do tego stopnia, że bez namysłu wysiadł z samochodu, podszedł do rodziny i zaczął siać razem z nimi. Pozostał tam przez kilka dni, sypiał w ich chacie, spożywał rano z rodziną skromne śniadanie, po czym wyruszał do pracy na polu. Cejrowski nie wyjawia czytelnikom, co go skłoniło do takiego spontanicznego zachowania, czym był wiedziony, ale wyraźnie podkreśla uczucia szczęścia i wolności, które towarzyszyły temu wydarzeniu.

Podróżowanie po egzotycznych krajach z niewielkim bagażem, bez kontaktu ze światem zewnętrznym i minimalną ilością jedzenia wymaga nie lada pomysłowości. Również łatwość dostosowania się do zmiennych okoliczności jest konieczna. Podczas pertraktacji z Indianami, Cejorwski często musiał wykazywać się umiejętnością błyskawicznej improwizacji. Gdy przebywał w dżungli, w górach Santa Maria, tamtejsi Indianie byli dość nieufni względem niego i nie pozwalali mu wejść do wioski. Jednak pewnego razu zwrócili się do niego z prośbą, aby uleczył niemowlę, którego nawet ich szaman nie umiał wyleczyć. Wojciech Cejrowski nie miał pojęcia na co maleństwo było chore, ale nie dał tego po sobie poznać. To mogła być jego jedyna szansa, by zdobyć ich zaufanie!  Najpierw w  przesadnie dziwny sposób oglądał dziecko, posuwając się do takich idiotyzmów jak podświetlanie latarką małżowin usznych. Doszedł do wniosku, że dziecko jest pewnie lekko niedożywione. Postanowił podać mu wapno, które nie miało prawa zaszkodzić.

Okoliczności bardzo mu sprzyjały, była ciemna, bezksiężycowa noc, chmury pokrywały całe niebo. Wziął do ręki jaskrawo-pomarańczowy plastikowy kubeczek i zaczerpnął nim trochę ciepłej wody z kociołka. Następnie włączył swoją wojskową latarkę o niezwykle silnym promieniu i podświetlił nią od spodu kubeczek, który wnet zmienił się w pomarańczową latarnię. Podczas wydobywania tabletki, rytmicznie szeleścił folią, mruczał coś pod nosem, szurał lewą stopą... Stworzył niesamowitą atmosferę, pełną napięcia i tajemnicy. Kiedy wrzucił tabletkę do wody, ta zaczęła tak syczeć i bulgotać, że wszyscy Indianie odskoczyli i patrzyli na niego w osłupieniu i zachwycie. Następnego dnia został bardzo gościnnie przyjęty w wiosce przez nieprzyjaznych mu dotąd Indian. A potrzebna była mu tylko jedna nieprzespana noc, jedna tabletka wapna i odrobina twórczej inwencji. W ‘Podróżniku WC’ Cejrowski zdradza, jakie są podstawy podróżowania; „Uśmiechami załatwisz transport i noclegi. Pomysłowość skutecznie zastąpi pieniądze”.

Sukces to moim zdaniem pojęcie bardzo subiektywne. Dla jednej osoby może to być opublikowanie książki, dla innej wynalezienie czegoś nowego. Jeszcze inni, z kolei, mogą nazwać sukcesem całe swoje życie, ponieważ we wszystkim co robili, spełniali swoje marzenia. Myślę, że Wojciech Cejrowski jest jedną z tych osób, które nie zadowolą się robieniem tylko jednej rzeczy. Ich szczęście rodzi się z robienia różnych rzeczy, spełniania się w wielu dziedzinach.  Biorąc to pod uwagę, trudno osądzać stopień, w jakim skoncentrował całą swoją uwagę na dążeniu do celu. „(…) Przez 100 dni w roku pracowałem w Szwecji w stajni, między innymi przy gnoju. Zarobione pieniądze wystarczały na 100 dni włóczęgi po Ameryce Łacińskiej. A pozostałe 165 było na studia”. Na wszystko znalazł się czas.

Cejrowski z pewnością nie zdobyłby się na wyjechanie dokądkolwiek, gdyby nie głęboko zakorzenione zamiłowanie do podróży, poznawania nowych ludzi, obyczajów i… zacięta nienawiść do zimy. Każdy odkrywa swoje szczęście na inny sposób, w innych okolicznościach. Na inny sposób interpretuje słowo sukces. „Byłem szczęśliwy. Bez grosza, bez planów; wolny i szczęśliwy”, mówi Cejrowski, wspominając jedną ze swoich podróży. Cejrowskim niezaprzeczalnie kieruje głos serca, a nie żądza pieniędzy. „Fotografuję (...) dla własnej frajdy - takie hobby, a potem okazuje się, że kupują ode mnie te zdjęcia. Z pisaniem jest podobnie - pisze bo lubię - taka prywatna pasja, a potem mnie drukują”. Takie wyznanie skłania czytelnika do zastanowienia się, czy sławne osoby często przyznają, że w gruncie rzeczy zależy im tylko na robieniu tego co kochają, a pieniądze są sprawą drugorzędną...? WC zakochał się w Ameryce Łacińskiej do tego stopnia, że planuje zbudować statek mieszkalny, czyli pływający dom jednorodzinny, w którym zamieszka na Amazonce. Nikt nie ma wątpliwości, że człowiek o takim usposobieniu i zaciętości jak Wojciech Cejrowski dopnie swego i spełni swoje kolejne marzenie. Odniesie sukces.

Sunday, 27 October 2013

Prace pisemne - zasady


Prace pisemne na warsztaty dwujęzyczne – proste zasady, które ułatwią nam życie:
KLUCZOWE ZASADY
 
      przemyśl temat, skup się, zrób notatki
      pytaj, jeśli nie rozumiesz tematu
      pisz twórczo, z wyobraźnią, od serca
      pisz dla siebie, nie dla mnie
      przeczytaj pracę na głos i popraw błędy
      używaj polskich znaków
      wyjustuj tekst
      oddaj pracę na czas
      praca nie może mieć mniej niż 400 słów
      oszczędź mi usprawiedliwień – kto nie chce czegoś zrobić, zawsze znajdzie usprawiedliwienie
 
TEMAT

      Przeczytaj uważnie temat zwracając uwagę, co jest w nim istotne, jak należy go rozumieć i w jakiej formie przedstawić. Podkreśl słowa-klucze. Możesz zrobić mapę myśli – czasem forma graficzna bardzo ułatwia zrozumienie zagadnienia i uporządkowanie myśli.
      Jeśli nie rozumiesz tematu (wydaje Ci się niejasny), poproś mnie o dodatkowe wyjaśnienia.

STRATEGIA

      Staraj się rozłożyć pisanie wypracowania chociaż na dwa etapy.
       Najpierw zastanów się, co chciałbyś/-abyś napisać i zanotuj swe 'luźne' myśli i rożne uwagi  w brudnopisie. Przygotuj ewentualne materiały, cytaty i słowniki.
      Wróć do tego, co napisałeś/-aś na drugi dzień (lub po kilku godzinach tego samego dnia), starając się wszystko uporządkować.

PLAN

      Dobrze jest stworzyć choćby kilkupunktowy plan.
      Aby praca nie była chaotyczna, niech Twój plan wyznacza kolejność omawiania najważniejszych spraw.
      Posługując się planem, napisz pracę na brudno, trzymaj się tematu.

KOREKTA

      Przeczytaj głośno to co napisałeś/-aś, starając się poprawić wszelkie dostrzeżone błędy.
      Jeśli to możliwe, przeczytaj pracę komuś z dorosłych i przemyśl ewentualne uwagi.
      Dopracuj szatę graficzną. Pamiętaj o akapitach, zaznaczając każdą nową myśl, każdy punkt planu. Jeśli piszesz po polsku, używaj polskich znaków. Wyjustuj tekst.

NIECH TO BĘDZIE INTERESUJĄCE

      Lubię czytać prace, które są ciekawe, odkrywcze, od serca! Postaraj się mnie zainteresować i przekonać do swoich racji. Jeśli piszesz z przyjemnością, inni z przyjemnością będą to czytać.


 

Friday, 12 April 2013

Let's eat grandma!

A piece by Dominik inspired by this:


Let's eat grandma.

Once upon a time, there was a family of Polers, who were, as it’s easy to work out, polar bears. They lived on the South Pole.

One day, they had a big supper and the whole Polers family gathered at the table. One small polar bear from the family couldn’t speak, so he was given some paper and a pencil, so that he could communicate with others. It was the oldest in the family who had to start the supper – the bear’s-that-couldn’t-talk grandma. Grandma polar bear was drinking coke when the small polar bear showed a piece of paper saying “Let’s eat grandma”. When the family looked at the paper, grandma got scared that the rest of the family would eat her. The family ran towards grandma with forks and knives. The little non-speaking bear realized what mistake he had made. He wrote “Let’s eat grandma” instead of “Let’s eat, grandma”!

Thursday, 11 April 2013

Language mishaps / Błędy językowe

Below are Tymek's reflections about our last workshop on language mistakes:

Our last workshop was about how people make mistakes in writing and translating. For example, many people have problems with names of people and places spelling them wrong because they write down a word that sounds familiar without making sure they got it properly. We also learned about apostrophes, about how many kinds there are and how easy it is to make a mistake. The lesson was quite hard but it was really interesting. We looked at different mistakes that people have made, for example there was a cup saying ‘For the little princess in HIS kingdom’. It was really funny looking at the silly mistakes people make. We also talked how foolish people are to make mistakes on something that will for example represent them or their business, which will make their customers buy less of their product. At the start of the lesson we did a dictation and at the end of the lesson we checked if the lesson helped our understanding of apostrophes and other grammar rules. The results showed that everybody did better after the lesson which proved we’ve actually learned something :D.

source unknown
 And his story inspired by the cup mistake:
Little Princess in HIS Kingdom
Once there was a princess who lived in his kingdom, but the problem was nobody knew whose kingdom it was, it definitely couldn’t be the princess's... or could it. The princess ordered everyone to find him but nobody could, until one brave knight noticed that it was just a spelling mistake in the title!!!
And the moral of this story is that grammar can change everything.

Monday, 11 March 2013

Time illustrated / Czas zilustrowany

Jak ten czas płynie... (by Szymon)

Czas ucieka! Time's running out! (by Wiktor)

(by Dominik)

Give me some time... (by Agnieszka)

Saturday, 9 March 2013

Common poems / Wspólne wiersze

Przepis na wspólny wiersz
 
· usiąść w okręgu
· wybrać temat (wystarczy jedno słowo przewodnie)
· u góry kartki papieru należy napisać dwie linijki wiersza
· zagiąć papier tak, aby widoczna była tylko druga linijka
· przekazać swoją kartkę sąsiadowi
· nawiązując do widocznego wersu należy dopisać dwie linijki wiersza
· zagiąć papier tak, aby widoczna była tylko ostatnia linijka
· przekazać kartkę sąsiadowi
I tak dalej, aż skończy się miejsce na kartce.




Autorzy:
Wiktor, Dominik, Zuzia, Agnieszka, Tymek i pani Marzanna

Friday, 8 March 2013

Formy poezji / Forms of poetry


On the 16th of February we were exploring different forms of poetry. Concrete, visual poetry, limerics and other poetic experiments.
Na warsztatach 16 lutego zajmowaliśmy się różnymi formami poezji. Głównie poezją konkretną, wizualną, ale również limerykami oraz innymi eksperymentami poetyckimi.
................

A oto co myśli o warsztatach Tymek:

Na dzisiejszych warsztatach omawialiśmy rożne wiersze, lecz nie takie zwykle wiersze, ale takie, o których nigdy wcześniej nie słyszałem. Myślałem, że jest tylko jeden styl pisania wierszy, ten ‘NUDNY’, ale nie. Są takie wiersze, które są krótkie, śmieszne i nawet czasami banalnie głupie, czyli takie jakie lubię (chociaż nadal nie przepadam za wierszami). Jedyny wiersz, który mi sie podobał to ten, w którym było chyba najmniej słów, czyli „Będzie, jest, było”. Spodobał mi sie ten wiersz (to nie znaczy, że go lubię), bo był krótki i prawdziwy i nie było nic takiego skomplikowanego.

Na warsztatach także pisaliśmy własne wiersze stylem aabba, co oznacza, że pierwszy i drugi wers muszą się rymować, drugi i trzeci wers też muszą mieć wspólny rym, a ostatni wers musi się rymować z pierwszym i drugim. Taka jest budowa limeryków.

Jeszcze jeden fajny wiersz był ten, w którym było tylko słowo czas, ale był ułożony tak, by wyglądał tak jak klepsydra. Niestety, nadal nienawidzę wierszy i dla mnie są bez sensu, ale może kiedyś mi sie spodobają. A, i właśnie, na początku spotkania musieliśmy przetłumaczyć wiersz, który wcale nie był łatwy, tak samo jak znalezienie w jaki sposób odczytać ocenzurowany wiersz Czesława Milosza, w którym sie okazało, że trzeba go czytać od lewa do prawa, a nie w dół. Tak więc właśnie wam opowiedziałem co działo się na naszej lekcji, w której nie brałem dużego udziału z powodu, że nie lubię wierszy i nie znam sie na nich ani trochę.

...................

And here's Diminik's relation:

In conclusion I would say that today’s lesson was fun. The last thing we did today was basically going home but before that we did a lot of stuff. We were working on a quite a confusing text that had a lot of idioms in it. It was in Polish and the title was ‘Wyrok na Czasie’ which means ‘A Judgement on Time’. We were trying to find all the idioms in the text. I actually have to say that if you don’t know idioms in a specific language, it is easy to get mixed up. For example in Polish there’s an idiom which, if it would be translated word to word, would mean ‘to kill time’ and it actually means to do something so you don’t get bored.

Earlier we had a break; we were talking and eating biscuits. No donuts today, but still it was fun.
Before the break, Miss Marzanna played a slideshow. It was about idioms about time, presented as pictures. For example: time flies was illustrated as a flying bird with a clock on its tummy. Then we got the first homework. The good thing about it was that at least it wasn’t boring, and the bad thing was that… well… it was homework… It was about drawing pictures of idioms about time. Earlier, we talked about poetry for a while after watching a different slideshow on different types of poetry.  Zuzia was probably the person who liked it the most as she is the one that likes poetry a lot… I personally don’t think anyone else likes poetry, at least as much as Zuzia. In my opinion it is all right but I prefer reading fantasy books like the ‘Harry Potter’ or the ‘Percy Jackson’ series. I don’t find poetry that interesting.
........................

Przykłady poezji konkretnej/wizualnej / Concrete/visual poetry looks like this:

by Anatol Knotek
by Anatol Knotek


by Stanisław Dróżdż

by Krzysztof Szatrawski

Dadaizm to tworzenie poezji z przypadkowych słów powycinanych z gazet. / Dadaism looks like this:
by Hugo Ball

Limeryki wyglądają tak / Limerics are little funny poems


There was an old man of Dumbree,
Who taught little owls to drink tea;
For he said, "To eat mice
Is not proper or nice,"
That amiable man of Dumbreee.

              by Edward Lear

I wersja Grzegorza Gigola:

Pewien stary pan Jan z Ałma-Aty
wprawiał sowy w pijaniu herbaty.
"Gdy się jada wciąż myszki,
można dostać skręt kiszki",
mawiał do nich pan Jan z Ałma-Aty.


We also experimented with poetry and created our own limerics and even common poems. You can see them in the future posts.
Sami też eksperymentowaliśmy. Tworzyliśmy własne limeryki, poezję gazecianą oraz wspólne wiersze pisane trochę po omacku. Będzie je można obejrzeć w kolejnych postach.

 

Thursday, 7 March 2013

Do schools kill creativity? Czy szkoła zabija kreatywność?



Poniżej znajduje się transkrypcja oraz tłumaczenie wybranych fragmentów przemówienia.

Transcription and translation of particular fragments of the talk are available below.

........................
Now, our education system is predicated on the idea of the academic ability and there’s a reason. The whole system was invented (round the world, there were no public systems of education really, before the 19th century) they all came into being, to meet the needs of the industrialism. So the hierarchy is reasoned on two ideas.
Number one, that the most useful subjects for work are at the top. So you have probably stayed benignly away from at school when you were a kid, things you liked, on the ground you would never get a job doing that. Is that right? Don’t do music, you’re not going to be a musician, don’t do art, you won’t be an artist. Benign advice, now profoundly mistaken. The whole world is engulfed in revolution.
And the second is academic ability, which has already come to dominate our view of intelligence because the universities designed the system in their image. If you think of it, the whole system of public education around the world is a protracted process of university entrance. And the consequence is that many highly talented, brilliant, creative people think they’re not. Because the thing they were good at, at school wasn’t valued or was actually stigmatized. And I think we can’t afford to go on that way.
W dzisiejszych czasach, nasz system edukacji opiera się na  zdolnościach akademickich, i znany jest nam  tego powód.  Cały system został wymyślony (nigdzie na świecie nie było tak naprawdę publicznych systemów edukacji przed XIX wiekiem) powstał, żeby zaspokoić potrzeby uprzemysłowienia. Tak więc, cała hierarchia  jest zbudowana na dwóch ideach.
Po pierwsze,  przedmioty najbardziej użyteczne w pracy są usytuowane na samej górze. Z tego powodu, będąc jeszcze w szkole, grzecznie trzymałeś się z daleka od rzeczy, w których byłeś dobry, uwzględniając, że nigdy nie dostaniesz pracy, w której będziesz miał możliwość je wykorzystać. Nie mam racji? Nie wybieraj muzyki - nie będziesz muzykiem, nie wybieraj plastyki - nie zostaniesz artystą.  To, co wtedy uważaliśmy za życzliwe rady, okazuje się dzisiaj wielkim błędem.  Cały świat jest pochłonięty przez rewolucję.
Po drugie zaś, wiedza akademicka zdominowała już naszą wizję inteligencji, ponieważ uniwersytety  zaprojektowały system zgodnie z własnym wyobrażeniem. Jeśli się nad tym zastanowić, to cały system publicznej edukacji dookoła świata jest, rozciągniętym w czasie, procesem  dostawania się na studia. W rezultacie, wielu bardzo utalentowanych, błyskotliwych, twórczych ludzi myśli, że takimi nie są. Ponieważ przedmiot, z których byli dobrzy, w szkole nie był doceniony, albo wręcz przynosił ujmę.
(translation and transcript by Agnieszka)

....................

Gillian Lynn. Have you heard of her? Some have. She’s a choreographer, and everybody  knows her works. She did “Cats” and “Phantom of the opera”. She’s wonderful. I used to  be on the board of the royal ballet in England, as you can see... Anyway, Gillian and I had lunch one day and I said "Gillian, how'd you get to be a dancer?" And she said it was interesting because when she was at school she was hopeless and the school in the ‘30s wrote to her parents: "We think Gillian has a learning disorder." She couldn't concentrate, she was fidgeting. I think now they'd say she had ADHD. Wouldn't you? But this was the 1930s,and ADHD hadn't been invented at this point. It wasn't an available condition. People weren't aware they could have that.

Gillian Lynne. Słyszeliście o niej? Niektórzy słyszeli. Jest choreografką i wszyscy znają jej prace. Zrobiła „Koty” i „Upiora w operze”. Jest fenomenalna. Byłem kiedyś w komisji baletu królewskiego w Anglii, jak widać… Tak czy siak, pewnego dnia jadłem z Gillian obiad i zapytałem „Gillian, jak zostałaś tancerką?” Powiedziała, że to interesujące, ponieważ w szkole była beznadziejna. I szkoła w latach trzydziestych napisała to jej rodziców, że jest podejrzenie, że Gillian ma jakieś zaburzenia. Nie może się skoncentrować i ciągle się kręci. Myślę, że teraz powiedzieliby, że ma ADHD, nieprawdaż? Ale to było w latach trzydziestych i ADHD nie zostało jeszcze wynalezione w tych czasach. Nie było to dostępne zaburzenie, więc ludzie nie wiedzieli, że mogą to mieć.
(translation and transcript by Szymon)
.......................
Anyway, she went to see this specialist. So, this oak-paneled room, and she was there with her mother, and she was let and sat on this chair at the end. And she sat on her hands for 20 minutes while this man talked to her mother about all the problems Gillian was having at school. And at the end of it - because she was disturbing people; her homework was always late; and so on, little kid of eight - in the end, the doctor came and sat next to Gillian and said, "Gillian, I've listened to all these things that your mother's told me, and I need to speak to her privately." He said, "Wait here. We'll be back; we won't be very long," and they went and left her.
Tak czy owak, poszła zobaczyć się ze specjalistą. A zatem, pokój z dębowymi panelami… Była tam z matką i pozwolono jej usiąść na krześle na końcu. Siedziała tak przez dwadzieścia minut z rękami na krześle, jak ten mężczyzna rozmawiał z jej matką o wszystkich problemach jakie Gillian miała w szkole. W końcu, ponieważ przeszkadzała innym i nigdy nie przynosiła zadania domowego na czas (ośmioletnie dziecko) doktor podszedł do Gillian, usiadł obok niej i powiedział:
 - Ginny, wysłuchałem tych wszystkich rzeczy, które powiedziała mi o tobie twoja matka, muszę porozmawiać z nią prywatnie.
I powiedział:
 - Poczekaj tu, wrócimy, nie zajmie nam to długo. – I poszli zostawiając ją.
 
(translation and transcript by Dominik)
........................
But as they went out the room, he turned on the radio that was sitting on his desk. And when they got out the room, he said to her mother, "Just stand and watch her." And the minute they left the room, she said, she was on her feet, moving to the music. And they watched for a few minutes and he turned to her mother and said, "Mrs. Lynne, Gillian isn't sick, she's a dancer. Take her to a dance school." I said, "What happened?" She said, "She did. I can't tell you how wonderful it was. We walked in this room and it was full of people like me. People who couldn't sit still. People who had to move to think." Who had to move to think. They did ballet, they did tap, they did jazz, they did modern, they did contemporary. She was eventually auditioned for the Royal Ballet School; she became a soloist; she had a wonderful career at the Royal Ballet. She eventually graduated from the Royal Ballet School and founded her own company - the Gillian Lynne Dance Company - met Andrew Lloyd Weber. She's been responsible for some of the most successful musical theater productions in history, she's given pleasure to millions; and she's a multi-millionaire. Somebody else might have put her on medication and told her to calm down.
Kiedy wychodził z pokoju, włączył radio, które stało na biurku, i kiedy wyszedł, powiedział do matki dziewczyny: „Niech pani po prostu stanie i się na nią patrzy”. Moment po tym jak wyszli z pokoju dziewczyna zaczęła się ruszać w rytm muzyki. Patrzyli przez moment, a później doktor powiedział „Pani Lynne, pani córka nie jest chora, ona jest tancerką. Proszę ją zapisać do szkoły tanecznej”. Zapytałem wtedy „I co się stało?”, a ona powiedziała, że nie mogę sobie wyobrazić jak pięknie tam było. „Pełno było tam ludzi takich jak ja, ludzi, którzy nie mogli stać w miejscu.  Ludzi, którzy musieli się ruszać, aby móc myśleć”. Ćwiczyła balet, stepowanie, jazz, taniec współczesny. Później poszła na przesłuchanie do Królewskiej Szkoły Baletu i została solistką i miała świetną karierę w szkole baletowej. Po ukończeniu szkoły baletowej otworzyła własną firmę taneczną, spotkała Andrew Lloyd Webera i była odpowiedzialna za kilka najważniejszych musicali tanecznych w historii. Daje rozkosz milionom i jest multimilionerką. Ktoś inny mógłby jej dać tabletki i powiedzieć żeby się uspokoiła…
 
(translated into Polish by Tymek)