Tuesday 18 December 2012

Stereotypes in language / Stereotypy w języku

UPRZEDZENIA i STEREOTYPY w języku – po polsku

Francuski piesek – osoba wybredna, delikatna. Uprzedzenie to sugeruje, że wszyscy Francuzi i ich psy są rozpieszczone.

Blondynka za kierownicą – owo stwierdzenie oznacza, że blondynki są kiepskimi kierowcami. Jakoś nigdy nie spotkałam się z określeniem „brunet za kierownicą”.

Ty Szkocie! – oskarżanie kogoś o skąpstwo. Wszędzie słyszy się kawały o słynnym szkockim skąpstwie.

Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść – oznacza, że kogoś wykorzystano i odprawiono, gdy przestał być potrzebny.

Rude to fałszywe - prawdopodobnie wzięło się z faktu, że w Polsce mamy mało osób rudych, a ludzie nie przepadają za nieznanymi rzeczami, stąd więc niechęć do rudzielców.

(Agnieszka)

Kowal zawinił, Cygana powiesili - obwinianie kogoś niewinnego.

Pijany jak Polak - (ktoś kto wypije dużo alkoholu i ciągle trzeźwo myśli) popularne powiedzenie francuskie. Oznacza kogoś, kto mimo spożycia większej ilości alkoholu zachowuje sprawność fizyczną i trzeźwe myślenie, czyli człowieka z tzw. "mocną głową". Zastępowane jednak często bardziej dosłownym jako określenie mocno pijanej osoby (w znaczeniu polskiego "pijany jak bela").

(Szymon)

 PREJUDICE and STEREOTYPES in English

I jewed them down’ - the person persuaded the seller to lower the price by haggling.

I got gypped’ - the person was cheated or swindled.

She is only a woman!’ women are still perceived as less important than men and are often don’t get the leading jobs in professions like politics.

(by Agnieszka)

Stupid like a painter (we Francji malarze byli uważani za głupich i niedorozwiniętych).

Other stereotypes:

Girls are not good at sport.

All Arabs and Muslims are terrorists

All Irish people are drunks and eat potatoes

Men are the “backbone”.

(by Szymon)

Monday 17 December 2012

What if we judge people by the colour of their eyes?

A gdyby tak zacząć osądzać ludzi ze względu na kolor oczu?


III wojna światowa

W roku 2046 w Rosji urodził sie wielki przywódca o nazwie Manuel Menendez, który w roku 2066 został Carem Rosji i rozpoczął trzecią wojnę światową. Z pomocą Niemców i Włoch szybko podbił inne kraje, a kiedy zawładnął Ameryką, Wielką Brytanią, Francją i Polską, nie było już nikogo, kto by go powstrzymał. Więc tak jak podczas drugiej wojny światowej, zaczął powoli zabierać prawo do różnych rzeczy ludziom, tym razem tym, którzy mieli ciemniejszy kolor oczu. Jeśli ktoś miał brązowe, szare lub inny ciemny kolor oczu to zabierano mu prawo do pracowania w wyższych zawodach, jak medycyna, edukacja i inne. A ludzie, którzy mieli niebieskie oczy lub zielone lub inne jasne, dostawali te prace, które ciemnoocy tracili. Niestety Manuel Menendez miał siostrę, którą strasznie kochał, lecz ona miała ciemne oczy, więc kiedy zażądał eksterminacji ciemnookich, wydał wyrok na własną siostrę. Kiedy sie o tym dowiedział, nakazał, aby go spalono, a ją wraz z nim. Kiedy Manuel Menendez został spalony, zaczęły się wielkie bunty, których jasnoocy nie mogli powstrzymać bez przywódcy. I tak zakończyła sie trzecia wojna światowa.
(Tymek)


Świat, w którym jasnoocy są lepsi
 
 W takim świecie jasnoocy byliby lepsi i mądrzejsi. Wszystko dlatego, że pierwszym władcą takiego świata był jasnooki i wszyscy jego potomkowie byli jasnoocy, i któryś z nich tak zadecydował, że jasnoocy są lepsi od ciemnookich. W takim świecie jasnoocy ludzie mieliby prywatne szkoły, fabryki, "wypasione” samochody, itp. Natomiast ciemnoocy ludzie musieliby pracować szesnaście godzin dziennie tak jak w czasach wiktoriańskich. Mieszkaliby w małych ceglanych domkach po dwie rodziny w każdym. Czasami mieliby tylko po cztery łóżka na dwie, trzy rodziny. Władcą tego wszystkiego byłby najjaśniejszooki człowiek w każdym kraju. Taki świat funkcjonowałby tak, że niebiesko- i zielonoocy byliby lepsi, bo takie kolory są kolorami dobra, a im ciemniejsze tym okrutniejsi. Nawet żółto- i czerwonoocy byliby wygnani, ponieważ byliby brani za bestie.
(Szymon)

Sunday 16 December 2012

A Class Divided


Our attempts at interpreting the script into Polish.
 
Podzielona Klasa

- To jest szczególny tydzień. Czy ktoś wie jaki?
- Dziś jest narodowy tydzień braterstwa.
- Co to braterstwo?
- Że wszyscy jesteśmy braćmi.
- Bądź miły dla braci.
- Traktujcie wszystkich jak wy byście chcieli być traktowani. Traktuj każdego jakby był twoim bratem. I czy jest ktoś w USA kogo nie traktujemy jak braci?
- Tak.
- Kogo?
- Czarnych.
- Kogo jeszcze?
- Indian.
- Absolutnie, Indian. I często kiedy ludzie widzą czarno-, czerwono- albożółtoskórą osobę, to co oni myślą?
- Och, patrzcie na nich, jakie głupki.
Patrzcie na tych głupich ludzi. Co jeszcze innego czasem myślą? Jakie rzeczy mówią o czarnych?
- Och, że są murzynami.
- W miastach, w wielu miejscach w USA jak są czarni trakowani? Jak są traktowani ludzie, którzy mają inny kolor skóry niż my?
- Nic nie dostają na tym świecie.
- Dlaczego?
- Bo mają inny kolor skóry.

(Zuzia)

Wy brązowoocy macie trzymać się z dala na podwórku, ponieważ jesteście gorsi od niebieskookich. Od dzisiaj brązowoocy w tej sali mają nosić kołnierze, Byśmy mogli widzieć z daleka, jaki macie kolor oczu. Na stronie 127. Wszyscy gotowi? Wszyscy oprócz Lorry. Gotowa Lorry? Ma brązowe oczy. Zaczniecie dzisiaj zauważać, że na brązowookich trzeba czekać masę czasu.
- Kto idzie pierwszy na obiad?
- Niebieskoocy.
- Żaden brązowooki nie może wrócić po dokładkę.Niebieskoocy mogą wrócić po dokładkę, ale brązowoocy nie mogą.
- Brązowoocy…
- A skąd wiecie?
- Ponieważ nie są mądrzy.
- Czy to jedyna przyczyna?
- Mogą wziąć za dużo.

(Tymek)

Wy brązowoocy nie będziecie siębawić z niebieskookimi na podwórku, ponieważ jesteście gorsi od niebieskookich. Od dzisiaj brązowoocy w tej sali mają nosić kołnierze, żebyśmy mogli z daleka widzieć jaki macie kolor oczu. Na stronie sto dwudziestej siódmej. Czy wszyscy gotowi? Wszyscy oprócz Lorry. Gotowa Lorry? Ona jest brązowooka. Od dzisiaj zauważycie, że spędzamy masę czasu czekając na brązowookich.
- Kto pierwszy pójdzie na obiad?
- Niebieskoocy.
- Brązowoocy nie mogą iść po dokładkę. Niebieskoocy mogą iść po dokładkę.Brązowoocy nie mogą.
- … brązowoocy.
- Skąd wiesz?
- Ponieważ oni są nie mądrzy.
- Czy to jest jedyny powód?
- Oni mogą wziąć za dużo.

(Wiktor)
 
...............
 
Warsztaty dwujęzyczne z 24 listopada 2012 roku, opisane przez Agnieszkę.


Muszę przyznać, że z pewną niepewnością szłam na moje pierwsze zajęcia, ale wszystkie moje obawy odleciały w siną dal gdy przywitał mnie uśmiech innych uczestników i otwarta, tryskająca humorem Pani Marzanna. Warsztaty urzekły mnie swoją ciepłą i przemiłą atmosferą, której nie doświadczyłam od bardzo dawna. Nie dość, że nauczyłam się wielu ciekawych rzeczy i poznałam nowe osoby, to do tego ubawiłam się po uszy.
 Na początek Szymek i ja zapoznaliśmy się zresztą grupy, w tym celu wszyscy dostaliśmy... papier toaletowy. Trochę mnie do zdziwiło, ale pozostali nie wyglądali na bardzo zdziwionych, chyba przywykli do tych oryginalnych pomysłów Pani M. Tak więc wszyscy oderwali sobie 'na bogato' po trzy kawałki i na każdy kawałek musieliśmy opowiedzieć innym coś o sobie.
 Następnie, z entuzjazmem przeszliśmy do głównego tematu zajęć: dyskryminacja i uprzedzenia w dzisiejszym świecie. W tym celu, zaczęliśmy od dyskusji o uprzedzeniach i stereotypach, czym są, w jaki sposób powstają, jak głęboko są zakorzenione w kulturze. Potem przeczytaliśmy krótką historyjkę i ze zdziwieniem odkryliśmy w samych sobie tendencję do myślenia o chirurgu jako o mężczyźnie.
 Wtedy nadszedł czas stawić czoła najbardziej wyzywającemu zadaniu, a mianowicie obejrzeliśmy fragment filmu dokumentalnego, opowiadającego o eksperymencie przeprowadzonym przez pewną nauczycielkę w małej wiosce w Ameryce, krótko po śmieci Martina Luthera Kinga. Uważała ona, że nie mówi się wystarczająco o dyskryminacji i rasizmie oraz, że nie możemy w pełni zrozumieć problemów, z którymi borykają się inni ludzie, o ile nie 'przejdziemy się w ich butach’, tzn. nie doświadczymy tego, co oni na własnej skórze. W tym celu przeprowadziła ona eksperyment w swojej klasie, polegający na tym, że przez jeden dzień dyskryminowała i poniżała brązowookich i ze zgrozą obserwowała jak pozostałe dzieci idą za jej przykładem, przezywają osoby, z którymi wczoraj tak dobrze się bawili i uważają się za lepszych. Drugiego dnia zrobiła to samo, tyle, że zaczęła dyskryminować niebieskookich i spotkała się z podobną reakcją. Co więcej, wyniki w nauce grupy dyskryminowanej wyraźnie się zaniżyły. Filmik bardzo nas zastanowił i dał nam dużo do myślenia.
 Później wszyscy otrzymaliśmy wydruk obejrzanego wcześniej fragmentu konwersacji nauczycielki i uczniów, i naszym zadaniem było przetłumaczenie tekstu z angielskiego na polski. Pomimo paru trudności, jak np. odmiany '-okich', wszyscy dali sobie świetnie radę i udoskonalili swój zasób słownictwa i gramatykę.
 Po ciężkiej pracy zasłużyliśmy sobie na przerwę, w trakcie której w rekordowym tempie pochłonęliśmy całą górę pączków i dwie tabliczki czekolady, prowadząc przy tym miłą pogawędkę.
 Kiedy już wszyscy uzupełnili swój zasób energii, przystąpiliśmy pełni zapału do nagrywania naszych tłumaczeń ustnych. Po kilku próbach udało nam się osiągnąć standard, który wszystkim odpowiadał. Potem oddaliśmy się dyskusji o naszej przyszłości, czym chcielibyśmy się zajmować i jaki kierunek obrać. Tym miłym akcentem zakończyliśmy owe fantastyczne zajęcia, podczas których nauczyłam się wielu nowych rzeczy, poznałam inne osoby z tą samą pasją do języka, co ja i nieco lepiej zrozumiałam jak strasznym narzędziem może być dyskryminacja, gdy odpowiednio pokieruje się ludźmi. Z rosnącą niecierpliwością czekam na następne spotkanie!

Saturday 15 December 2012

Demotywatory

Here are two demotivational pictures created by Wiktor.

Oto demotywatory stworzone przez Wiktora:
A nice wordplay. / Ciekawa gra słów.

;)

Tuesday 20 November 2012

Demotivational pictures / Demotywatory


This post covers only part of the last workshop. Our tales will be publish in a following entry.

W tym poście publikujemy tylko nasze demotywatory, które robiliśmy na ostatnim spotkaniu. Nasze bajki inspirowane pierwszą częścią warsztatów ukażą się w kolejnym wpisie.

...........................
 
Czas na ostatnich, dla mnie pierwszych, warsztatach polsko-angielskich, upłynął niezwykle szybko. Było bardzo ciekawie i jestem przekonany, że innym uczestnikom także się podobało. Na zajęciach można było popisać się nie tylko inteligencją i szeroką wiedzą, ale także kreatywnością. Różnorodne zadania i ćwiczenia sprawiły, że było naprawde fenomenalnie. Na zajęcia dotarłem jako pierwszy, w drzwiach przywitała mnie uśmiechnięta pani Marzanna. Ciepła i miła atmosfera oraz pytanie "Chcesz herbatę?” sprawia, że czujemy się jak u siebie w domu.  Po chwili na miejsce dotarła reszta uczniów i mogliśmy spokojnie usiąść przy dużym owalnym stole i zacząć zajęcia. 

Na wstępnie rozmawialiśmy o zachowaniach ludzi porównywalnych do zachowań zwierząt, zachowaniach, które mogą przeszkadzać grupie w wykonywaniu przypisanego im lub wymyślonego przez nich samych zadania. Wszystkie opisy zwierząt jak i ich zachowań były wydrukowane w języku angielskim, dlatego kolejną rzeczą, jaką zrobiliśmy było przetłumaczenie ich na nasz ojczysty język polski. Następnie zajęliśmy się literaturą polską, podjeliśmy zadanie próby przetłumaczenia kilku wersów bajki Ignacego Krasickiego, co wbrew pozorom okazało się nie tak łatwe jak myśleliśmy, a to ze względu na rymy oraz niecodzienne słownictwo.
Całe zajęcia trwały około trzech godzin, także należała nam się przerwa. Na piętnasto-minutowej przerwie porozmawialiśmy sobie trochę o szkole oraz codziennym życiu i zjedliśmy jakże smaczne pączki przyniesione przez mame jednego z uczniów.
Po przerwie przenieśliśmy się na bardziej kreatywną, dla mnie bardziej interesującą stronę zajęć. Oglądaliśmy powszechnie znane ”demotywatory” i tłumaczyliśmy je z polskiego na angielski i odwrotnie. Po zakończeniu owego tłumaczenia na gorąco, używając wycinków z gazet sami tworzyliśmy właśnie ”demotywatory” w języku polskim i angielskim. Na zakończenie pracowaliśmy nad wywiadem ze szkockiej gazety, który został przeprowadzony właśnie z naszą nauczycielką, panią Marzanną. Po kolei każdy spontanicznie tłumaczył i omawiał skrawek wywiadu.
Ogółem zajęcia były bardzo interesujące, można było sprawdzić swoje umiejetności w języku polskim jak i angielskim. Już z niecierpliwością czekam na następne, aby móc dowiedzieć się czegoś ciekawego i spędzić miło czas.
(Damian)

.................................

by Damian



by Zuzia

by Dominik


by Wiktor

by Tymek


Saturday 17 November 2012

Four Yorkshiremen


On 13th October we were working on 'Four Yorkshiremen' sketch by Monty Pyton. Below are some fragments of the script we've translated into Polish. You can also listen to the recording we made. It shows our attempts at interpreting English text. It was quite challenging but also fun!
13 października pracowaliśmy nad skeczem Monty Pytona pt. "Four Yorkshiremen". Poniżej znajdują się fragmenty naszych tłumaczeń skeczu na język polski, a także nagranie, na którym możecie posłuchać naszych prób tłumaczenia czytanego tekstu. Nie było łatwo, ale za to było bardzo śmiesznie!
.................
Skecz ,,4 mieszkańców Yorkshire” jest parodią nostalicznych konwersacji o skromnych początkah lub trudnych dzieciństwach. 4 Mieszkańców Yorkshire wspominają o ich dorastaniu, i razem z postępującą konwersacją, próbują się przelicytować, ich relacje ze zdeprywowanego dzieciństwa stają się coraz bardziej absurdalne. Skecz był oryginalnie napisany i przedstawiony na 1967 Brytyjskiej telewizji seriali komediowych ,,At last the 1948 Show”. (źródło: Wikipedia)
(Dominik)

Byłeś szczęściarzem żeby mieć pokój (że miałeś pokój)! My kiedyś musieliśmy mieszkać w korytarzu! Ohhhh, my kiedyś marzyliśmy, żeby mieszkać na korytarzu! To by był pałac dla nas. My kiedyś mieszkaliśmy w starym zbiorniku na wodę na śmietnisku. Byliśmy budzeni każdego rana przez wyrzucane na nas ładunki spleśniałych ryb.
(Zuzia)


My to mieliśmy ciężko. Musieliśmy wstawać o 12 w nocy z pudelka na buty, lizać drogę do połysku naszymi językami. Mieliśmy pół garści zamarzniętego żwiru, pracowaliśmy 24 godzinny dziennie w młynie za 4 pensy na każde 6 lat. A kiedy wracaliśmy do domu nasz tata przecinał nas na pół  nożem od chleba.
(Jędrek)

 

(image taken from Wovox)

 
And below are our works inspired by the sketch.
Poniżej znajdują się nasze prace inspirowane skeczem:
....................
Jak ja byłem dzieckiem


Jak ja byłem dzieckiem to ne było tych konsoli, a najlepszą grą były wyścigi prostokątnych, nie strzelających czołgów. W piłkę nożną grało się na boiskach za dwó metrowym murem, przez który trzeba było przejść. Do szkoły, do jedzenia były tylko kanapki z pasztetem lub czasem z serem. Do kina chodziłem bardzo rzadko. Musiałem dzielić pokój ze starszym bratem.
(Dominik)
.................
Skecz
Raz była rodzina (Była raz sobie rodzina) Makowskich. Był ojciec, matka i dwóch synów. Rodzice byli bardzo biedni. Kiedy ich synowie urośli to poszli w świat i nigdy nie wrócili. Wyrośli na bardzo samolubnych ludzi, a mimo to byli strasznymi samochwałami. Pewnego dnia spotkali się. Spotkali się w Disneylandzie ze swojimi dziećmi, bo byli bardzo bogaci. Marek, najstarszy syn miał troje dzieci. Nazywali się Andrzej, Marysia i Bartek. Drugi syn, Michał, miał o dziwo 7 dzieci. Nazywali się Ania, Agata, Fabian, Tomek, Julka, Sebastian i Henry. Dzieci pobiegły się bawić, a oni zaczęli rozmawiać.
Marek: "Widzisz jaką mam wspaniałom rodzinę? Mam najdroższy samochód świata! Jestem wspaniały i każdy mnie uwielbia! Jestem ideałem! Moje auto kosztuje 2,4 mln i mam większy dom niż biały dom!"
Michał: "Tak? Ja mam lepszy dom i mam lepszy samochód! A mój telefon jest cały zrobiony z diamentów, kosztował mnie aż 8 mln dolarów! Moje dzieci są najsławniejsi w szkole, a ja uratowałem życie bezbronnej babulińce! Jestem Herculesem!"
Marek: "Phi! Jaki mi tam Hercules! Ja uratowałem życie tysiącom ludzi! W różnych sposobach! Szkoda, że nie wiesz jaką mam żonę! Gotuje najpyszniejsze rzeczy na świecie! I co zatkało kakao? Ja mam o wiele lepsze życie niż ty!"
Michał: "Wszystkie moje dzieci umjom 12 języków! A Ania umie 15! Ma najlepsze stopnie w klasie i nosi najmodniejsze ciuchy! W każdym pokoju jest minimum 13 plazmowych telewizorów i wszystkie mają świetnom jakość! Wszystkie dzieci mają 20 pokojów i wszyscy chodzą do prywatnej szkoły, która nas kosztuje fortunę, ale mamy wystarczająco pieniędzy!"
Marek: "E tam, Moje dzieci mają jeszcze lepiej. Umiom 58645937861958463 języków i wszyscy mają 8396140926514307683458476893608365906458314689010846509483349078423078 Pokoji a dodatkowo w każdym pokoju jest 1276784314576856471 telewizorów. Mają wszystko! Dosłownie wszystko!"
Michał: "Jaka z ciebie samochwała! Ja jeszcze nigdy się tak nie chwaliłem! A w dodatku każdy pokój ma 178969465746767674613751364751643516425346161374761348637643345166743163746347134617554376547365164156415641456371453674631794613796794013609139487650398649788163956437567416795679456310635603406534675763416504306986197367777777597888803898014096603456906047611765651464179346136539047652340752050765407321078382976670167034146015651601560156165156156156607510176546736529436583425693692546925625675267524672347692397267534564756023406 metrów kwadratowych. A mam 1617934375766747645576414675616767467516716075641656175416 pokoji!
Nagle czują, że nagle ktoś ich szturcha.......Budzą się i okazuje się, że to wszystko był tylko sen.

(Zuzia)

Wednesday 7 November 2012

Lost inTranslation

The first Polish-English Workshop in Glasgow took place on Saturday the 22nd of September. We worked on 'Lost in Translation' by prof. Lera Boroditsky.
22 września 2012 odbyły się w Glasgow pierwsze warsztaty polsko-angielskie dla młodzieży. Pracowaliśmy na artykule prof. Lery Boroditsky pt. "Zagubione w tłumaczeniu".
.................................................................................
On today’s lesson we learned about how different languages affect the way people think. E.g. in Russia, people have more words for different shades of blue which allows them to visually discriminate shades of blue.
We also learned that some languages have fewer words than others. For example: Some indigenous tribes say north, south, east & west instead of left and right (<- & ->). That makes them have better spatial orientation and instead of saying ‘there’s an ant on your left leg,’ they would say ‘there’s an ant on your south-west leg’. Another example would be that the Piraha don’t use numbers (1, 2, 3 etc.), but instead they use terms like: few, some, a bit, not much & a couple. That makes them not know their exact age or the exact date.
Apart from that we learned that Spanish and Japanese speakers couldn’t remember the agents of accidental events as well as English speakers could, because in Spanish and Japanese, the agent is dropped. E.g. ‘The car crashed,’ instead of, ‘Arnold crashed the car.’
(by Dominik & Tymek)

 
Na zajęciach uczyliśmy się jak tłumaczyć z angielskiego na polski. Nie było łatwo. Trochę też pisaliśmy o sobie i o innych uczestnikach warsztatów. Pisanie o sobie i o innych było moją ulubioną częścią warsztatów.
 
(Zuzia)
 
.............................................................................
 
Below are our works inspired by the article.
 
A tutaj są nasze prace inspirowane artykułem:
 
Świat bez liczb / World without numbers
 
W sobotę na warsztatach u pani Marzanny poznaliśmy plemię Piraha. Plemię to nie zna liczb, miar czasu, nie mają nazw kolorów, nie umieją pisać i prawie nic nie wiedzą o swojej historii. Ponad 25 lat temu profesor Everett postanowił nauczyć plemię liczb, ale nie powiodło się. Znalazł się w świecie, w którym ludzie zamiast słów wydają pomruki i gwizdy. Ich język był bardzo trudny do odszyfrowania. Po pewnym czasie spędzonym z nimi i dzięki podsłuchiwaniu ich rozmów profesor zaczął rozumieć ich mowę. Doznał szoku, gdy odkrył, że tamtejsi wojownicy planują na niego zamach. Kiedy poznał plany wojowników,  zamknął ich całą broń i zabarykadował w domu swoją rodzinę. Plemię Piraha było bardzo zdziwione, że profesor rozgryzł ich plany i język. Piraha odtąd nabrali do niego szacunku. Ta historia jest dla mnie bardzo zaskakująca i byłem bardzo zdziwiony, że ktoś może nie używać w swoim języku liczb. Plemię Piraha nie dość, że nie używa liczb, to nie jest w stanie ich pojąć.
(Wiktor)
.........
Wyobrażacie sobie świat bez liczb? Nie? Wiec opowiem wam historię o ludziach, którzy nie używają żadnych liczb. Oto tamten kraj nazywał sie Piraha. Nie używano tam liczb. Może czasem sie zdarzyło im[1] powiedzieć jakąś liczbę, to nie zbrodnia, ale próbowali jak najczęściej omijać liczby. Jak ktoś się spytał ile masz lat? Oni by odpowiedzieli albo „mniej niż ty”, „więcej niż ty”, „niewiele” i tak dalej i tak dalej. Więc zaprosiliśmy gościa z ludu Piraha. Zrobimy z nim mały wywiad:
Prowadzący: Dzień dobry.
Pan z ludu Piraha: dziendobry[2]
Prowadzący: Proszę pana, zastanawialiśmy się jak się żyje bez liczb.
Pan z Piraha: no dobrze nam sie wiedzie, a życie bez liczb jest jak każde inne życie, tylko że bez liczb.
Prowadzący: Ciekawa odpowiedź. Może pan nam jeszcze cos powiedzieć o sobie?
Pan z Piraha: Owszem. Nazywam sie Piotr[3] i jestem sławnym pisarzem mam trójkę dzieci i szczęśliwe życie.
Prowadzący: a jak sie nazywają twoje dzieci?
Piotr: Amelka, Michał i Ewelina.
Prowadzący: Bardzo ładne imiona. Mam jeszcze kilka pytań. Ile ma pan lat?
Piotr: Jestem wiele starszy od ciebie.
Prowadzący: Może pan to bardziej określić, na przykład używając liczb?
Piotr: Raczej nie chcę.
Prowadzący: Ja mam 27, a wiele więcej mi nic nie mówi. Proszę.
Piotr: No dobrze, mam 43 lata.
Prowadzący: No i co? Było trudno?
Piotr: No nie, ale nasza religia mówi, że nie powinniśmy używać liczb.
Prowadzący; Mhm......No dobrze, to chyba juz wszystko na dziś. Do widzenia Piotrze. *Piotr wychodzi*
Prowadzący: Dziękuję, to wszystko na dzisiaj, w następny czwartek o 18:30 zapraszamy na innom część tej opowieści. Następnym razem będzie o ludziach z Pormpuraw, którzy nie mają ani prawa ani lewa. Chcecie wiedzieć, co mówią zamiast „w prawo” i „w lewo”? To zapraszamy na nasz program! Dobranoc!
(Zuzia)

[1] Zdarzyło im się – taka powinna być kolejność słów.
[2] Dzień dobry! – oddzielnie.
[3] Może dasz mu jakieś inne imię, bardziej egzotyczne. I dalej wspomina on, że ma trójkę dzieci – to liczba…
.........
Szedłem sobie leśną ścieżką i nagle natknąłem się na małego chłopca.
-Kim jesteś? - zapytałem
-Jestem chłopcem z ludu Piraha...- odpowiedział.- A kim ty jesteś?
-Jestem Maciek, z Polski... Ile masz lat?
-Mniej niż mój ojciec. - odpowiedział. – Chodź, zabiorę cię do wioski.
-A jak daleko jest ta wioska?
-Niewiele metrów stąd.
-A mógłbyś mi powiedzieć dokładnie?
-O co ci chodzi?- zapytał.
-No wiesz, pięćdziesiąt, sto metrów stąd...
-Pięćdziesiąt? Sto? Co to „pięćdziesiąt” i „sto”?
Nagle przypomniałem sobie lekcję o tłumaczeniach i pomyślałem sobie: No tak. Przecież w języku Piraha nie ma liczb.
-Nie, nic. - powiedziałem szybko -Zaprowadź mnie do twej wioski.
Szliśmy tak około 10-15 minut i nagle zobaczyłem dym. Coś się pali - pomyślałem.
-Czemu idziemy w stronę pożaru?- zapytałem.
-To nie pożar, lecz dym unoszący się z kominów w wiosce.
-A ile domów jest w waszej wiosce?
-Kilka, mniej niż mam włosów na głowie, ale więcej niż liczba włosów mojego ojca. On jest łysy - odpowiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłem uśmiech.
Po kilku minutach, jak doszliśmy do wioski, wskoczyła na mnie jakaś pomarańczowa żaba. A wtedy usłyszałem jakby głos mojej mamy mówiącej:
-Wstawaj do szkoły! – i nagle pojawiłem się w moim łóżku. Okazało się, że to był tylko sen.
 
(Dominik)

...........

Pewnego razu kiedy wybrałem się do Australii, by poznać wioskę, w której nie używa się określeń „w lewo” i „w prawo” lecz zamiast używa się czterech kierunków świata - północ, południe, wschód i zachód. Kiedy dojechałem do wioski mieszkańcy spytali się mnie skąd przybywam, a ja odpowiedziałem, że przybywam z dalekiej krainy na północnym wchodzie. Byli zdziwieni, że odpowiedziałem poprawnie, a nie tak jak zwykli turyści. Chyba ich to ucieszyło, bo od razu sie uśmiechnęli.

Zaraz potem była wielka impreza (nie taka jak u nas), od razu po imprezie poszedłem spać, gdyż byłem bardzo zmęczony podróżą, i nawet jeśli łoże było zrobione z bambusa i liści, szybko zasnąłem.

Na następny dzień wszystko mnie bolało, ale i tak poszedłem z porpuriankowiczami na polowanie, bo bardzo chciałem zobaczyć las deszczowy, obok którego była położona wioska. Po paru godzinach złapaliśmy jakiegoś dzikiego ptaka, tapira oraz antylopę. Kiedy wracaliśmy do wioski zauważyłem, że jaden z łowców ma na plecach wielkiego czarnego żuka, więc krzyknąłem ze na plecach na zachodnim barku ma czarnego żuka. On powoli obrócił głowę w stronę zachodu i popatrzył na swój bark i bez strachu, powoli podniósł rękę i szybkim ruchem zrzucił go z siebie, obrócił się w moją stronę i kiwnął głową na znak wdzięczności.

Na obiad zjedliśmy antylopę, którą złapaliśmy, oraz ptaka na deser. Mięso ptaka smakowało słodko i rozpływało się w ustach, a mięso antylopy było trochę jak krowy. Po obiedzie wódz powiedział mi, że przynoszę im szczęście i zaśmiałem sie głośno, a on wraz ze mną. Na kolację zjedliśmy tapira, który smakował (nie wiem dlaczego) trochę jak kurczak. Wieczorem przyjechali po mnie ludzie, by zabrać mnie na lotnisko, z którego polecę na główne lotnisko, a stamtąd do Polski. Chyba nigdy nie zapomnę tej podróży, gdyż nauczyłem sie wiele... 
(Tymek)

Tak się to pisze: stąd, stamtąd, gdyż, poszedłem, liści, zauważyć, głową, nie wiem.

Saturday 3 November 2012

Our profiles / Nasze profile

Wiktor


Wolny czas często spędza przy komputerze, grając w gry. Zna język polski, angielski i trochę hiszpańskiego.

„Wiktor lubi się udzielać na zajęciach”. „Wiktor to fajny kolega”.  „Ma taką samą bluzę jak ja kiedyś”.

Zuzia
 
Świetnie tańczy. W czasie wolnym czyta książki, słucha muzyki albo gra na laptopie. Ma na swoim koncie wyróżnienie w III Polskim Dyktandzie w Szkocji i Irlandii Północnej „Gżegżółka” o Złote Pióro Konsula RP Tomasza Trafasa. Zdobyła też pierwszą nagrodę w szkolnym konkursie kreatywnego pisania. I zajęła pierwsze miejsce w kręceniu hula-hop i skakaniu na skakance. Zna polski, angielski i uczy się hiszpańskiego. Być może zostanie aktorką lub tancerką.

„Jest bardzo kreatywna. Ma ciekawe pomysły”. „Jest strasznie ciekawska”. „Jest siostrą Tymka”.

Dominik
 
Jest pracowity i wytrwały w dążeniu do celu. Lubi uprawiać sport i grać w gry komputerowe oraz czytać książki. Interesuje się też oprogramowaniem komputerowym i dobrze rysuje. Zdobył wyróżnienie w dyktandzie „Gżegżółka”. Włada językiem polskim i angielskim.

„Jest bardzo aktywny, skupiony i ambitny”. „Cichy, ale fajny kolega”.

Tymek
 
Lubi wychodzić na dwór albo grać na komputerze oraz czytać książki. Interesuje się również rugby, piłką nożną, ręczną i siatkową oraz koszykówką. Razem ze swoją drużyną wygrał turniej rugby i piłki koszykowej. Zna język polski, angielski i uczy się hiszpańskiego. Kto wie, może kiedyś zostanie pisarzem albo strażakiem…

„Da się lubić”. „Lubi grać na konsolach i na komputerze”. „Ma długie włosy”.



Marzanna Antoniak
 
Posiadam tytuł magistra filologii polskiej, ale studiowałam również filozofię, filologię rosyjską, język angielski, a obecnie zgłębiam nauki socjalne i chyba nigdy nie przestanę się uczyć. Mam w sobie nieposkromioną potrzebę rozwoju i wielką ciekawość świata i ludzi.

Uczę polskiego i angielskiego jako języków obcych. Przez dwa lata pracowałam jako nauczyciel języka polskiego w Polskiej Szkole Sobotniej w Glasgow. Prowadziłam również grupę kreatywnego pisania dla imigrantów o różnym stopniu znajomości języka angielskiego, a aktualnie prowadzę autorskie warsztaty dwujęzyczne dla młodzieży polskiej. Zdarza mi się również pisywać do brytyjskich magazynów oraz nagrywać moje rozmowy z Glasgowianami, żeby zostały ku pamięci.

Pasjonuję się językiem jako narzędziem komunikacji i jako tworzywem sztuki, a także kulturami świata. Jak kiedyś mi się napisało, „nie jest mi obce obcowanie z obcym w obcym mi języku obcym”. Całkiem nieźle władam językiem polskim, radzę sobie z angielskim i z rosyjskim. Szkoda, że mój niemiecki tak bardzo się zapomniał, i że nie mam więcej czasu dla arabskiego…

Oto co o mnie napisali uczestnicy warsztatów polsko-angielskich: „Pani Marzanna jest dobrą nauczycielką”. „Jest mądra”. „Jest miła i śmieszna”.